dinosaurs roam the earth

dinosaurs roam the earth

wtorek, 13 grudnia 2011

Ja, a kiełbaski i impreza u mnie, na której nie byłam.

Dzisiaj do Budynia i Lachy przyszli goście. Wiedziałyśmy wcześniej z Mary. Nie, nie dlatego, że mamy naturalny dla współlokatorów tok wymiany spostrzerzeń, konwersacje, informację, rozmowę. Dlatego, że sprytnie zauważyłyśmy, że się kręcą i przygotowali dużo jedzenia.

Ja, Panna Z Mokrą Głową (którą jestem przez dużą część życia, bo odmawiam ścięcia włosów, jako ostatniej rzeczy, z której jestem dumna i którą bawię się zwisając głową w dół z łóżka) w różowych spodniach od piżamy w kotki i serduszka i w najlepszej mojej koszulce, która, co prawda straciła urok już kilka ładnych wyjść temu, kiedy usmażyłam w niej kotlety z piersi kurczaka, ale nie straciła na ksztaucie, więc troszkę za długo traktowałam ją jako zdolną do noszenia nie czułam się specjalnie glamour, może oprócz paznokci, które Mary mi pomalowała, kiedy siedziałyśmy jak studenckie studenki na studenckiej podłodze przy studenckim stoliku z Ikei.

W takiej stylizacji, nie wspomnę już, kiedy goliłam nogi, idzie zima, zdecydowałam się, że nie będę siedzieć cicho u siebie w pokoju, tylko wyjdę śmiało do kuchni, ugotuję sobie frankfuterkę! Właciwie trzy! Śmiało! Mieszkanie dla mieszkańców, niech żyje wolność!!! I swoboda. Odważnie więc, zmieniłam jeszcze okulary na wyjściowe i wyszłam do kuchni. Budyń nawet zaproponował mi piwo, ale odmówiłam, bo nie za bardzo zaproponował mi przyłączenie się do imprezy. Raczej - naleję ci do szklaneczki i weźmiesz do siebie do pokoju i wypijesz do snu.

Podziękowałam i zabrałam się do pokoju z moimi frankfurterkami wolności.


Jani.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz