dinosaurs roam the earth

dinosaurs roam the earth

niedziela, 18 grudnia 2011

Ja, a sklep muzyczny.

Po weekendzie. Po załatwianiu spraw.

Po jednym nieudolnym flircie w sklepie muzycznym. Zawsze stresuje mnie wejście do sklepu muzycznego. Chcę kupić kostki dla K., w prezencie. Wiem, że w śridku czeka jakaś inteligentna, albo nie gadka, bo to w sklepie muzycznym rodzą się tajemnicze chłopaki. Tam, w środku zdobywają swoje supermoce. W środku spotykam P. którego kojarzę z poprzedniej pracy, który mówi mi, co prawda, że mam ładny szal (??!!) i żebym mu podrzuciła jakąś akustyczną książkę (przecież oboje wiemy, że nie przyniose mu książki! ) i tak dalej, ja szukam tych kostek, prawie zdeptuję gitarę, bo w sklepie muzyznym wszysktiego jest pełno. Każd możliwy kąt wykorzystują wesołe i smutne instumenty. Pytam, czy ludzie kupują na Święta dużo instrumentów (nie dostałabym nagrody za najbystrzejsze pytanie roku). W  myślach mam tą scenę, która dawno skasowała szanse P. Wdedy przygniotła mnie do ziemi jego ignorancja.
- Ja lubię Loisa Armstronga. Słyszałaś może taką jedną piosenkę: "What a wonderful world" ?
Tak się składa, że bardzo nie lubię tej piosenki.


Resztę weekendu przesiedziałam z rodzicami. Jak Rembrandt nie chciał iść na piwo, bo umówił się z dziewczyną. Wszyscy się umawiają z jakimiś dziewczynami, ja siedzę w domu. Mówię mamie. Mówie też, że ta KOLEŻANKA MARY Z ROKU PLANUJE JUŻ ŚLUB i tak dalej i że ja nigdy nie będę mieć dzieci.Że też chcę wąską suknie, ale na szczęście nie taką jak ja, bo ja nie chcę rozszerzającej się w kolanach. Mama mówi, żebym nie była zazdrosna. Że szczęscia w świecie jest dużo i to, że jej przybywa nie znaczy, że mi ujmuje.

Przed snem wyobrażam sobie całe ludzkie szczęście w metalowej misce, do której można tylko wlewać. Prubuję sobie wyobrazić jakąś ładniejszą, ceramiczną miskę, ale czasami tak jest, że nie można zmienić jakiegoś wyobrażenia, tak jak nie mogę zapomnieć, o tym jak wyglądał P. w makdonaldowym stroju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz