dinosaurs roam the earth

dinosaurs roam the earth

niedziela, 9 października 2011

Ja, a smutasy i mazgaje i balety.

Wróciłam z Wro. Jak mi tu niedobrze.

Wróciłam tym kiepskim pociagiem z twardymi krzesłami, z opuźnieniem, potem jechałam na około przez Poznań bardzo długo do domu (do siebie - nie u siebie), przyszłam a tu obco, nie miło, jak mi tu niedobrze.

Gruszka w najlepsze bawi się we Wrocławiu, baluje. Ma prześliczne mieszkanie, nie to co moje, dwóch  współlokatorów, nie to co moi. Zaczynam tęsknić za Tatą, za Gruszką, muszę posprzątać w tym obcym mieszkaniu kurz ze skóry tych obcych ludzi, zrobić pranie ręczne, żeby nie marnować prądu, jeszcze dzisiaj nie byłam w Kościele, potem muszę ogarnąć sama siebie, wykąpać się porządnie po tym całym Wrocławiu. Nie mam co jeść, za to mam co pić i chyba zastosuję wieczorem białe wino i jak mi tu niedobrze.
 


Jest 20 godzin temu. Jesteśmy we Wrocławiu, w kiepskim klubie muzycznym na Rynku. Jest kiepsko, ale pani nas wprowadziła za darmo, więc złaknione taniochy studentki bawiłyśmy się tam. W klubie, gdzie nie było jednego interesującego faceta. Tańczymy w jakimś szaleńczym tłumie, w jakiejś dzikiej sytuacji. Jest jasno, to widzę tą sytuację, dziewczyny się wdzięczą, chłopaki patrzą na dziewczyny.

Nie wiem, gdzie się patrzeć, bo nie ma na czym oka zawiesić. Nie wiem co ze sobą zrobić. Dziewczyny tańczą, rozglądam się i bansuję, patrzę na wymachujących rękami jak idioci dorosłych facetów i to nie jest jakoś moje miejsce.

Na te balety poszłyśmy z Modelką. Oko, usta, włosy, szpilki. Jeansy i ramiona odkryte. Modelka przyszła z nami tańczyć, a jutro przyjeżdża chłopak. Modelka stoi szeroko na swoich szpilkach i wije się nagle - wiju wiju. Odgarnia włosy, pokazuje ramiona. Śmieje się do nawalonego chłopaka, który cały wieczór uśmiechał się z takim samym (maksymalnym) poziomem uśmiechu z powodu swojego niezaprzeczalnego przyćpania.  Śmieje się do niego, patrzy - nie patrzy - patrzy. No to nawalony jak szpak facet podbija. Wije się chwile razem z nim: wiju-wiju. Potem pokazuje, że idziemy pić. Podchodzimy do baru.
- Pijecie coś?
- Nie. - Modelka. Okazuje się, że po prostu uciekłyśmy przed narąbanym jak autobus uśmiechem, jutro przyjeżdża chłopak. - Ten koleś się przyczepił!!

1 komentarz:

  1. kurczę, lubię jak piszesz ;)
    teraz cieszę się, że studiuje w moim mieście :) nie muszę się o nic martwić..
    powodzenia ! :)

    OdpowiedzUsuń