dinosaurs roam the earth

dinosaurs roam the earth

sobota, 1 października 2011

Ja, a wild way home.

Dworzec. Odprowadzam Geografa do pociągu. Z nim to nigdy nie wiesz, czy da ci buzi w policzek, czy cie tylko przytuli na pozegnanie, trzeba być czujnym. W każdym razie wsiada do pociągu, a ja, cała zestresowana czekam na pociąg do Rzepina.

Jadę do Rzepina, a nie do domu, umówiłam się, że tam dołączę do Mamy i do Babci, które też mają szalony dzień z długą podróżą - długa historia, jadą. Byłam zadowolona, że się do nich dosiądę.

Geograf mi powiedział na dworcu co to znaczy EC, Euro City. Mogę kupić sobie bilet w ekskluzywnym pokoju, na siedząco, przed biurkiem. Kupuję. Kartą czy gotówką? Kartą. Potem Pan Kasjer wyśpiewał mi EuroCity taką cenę biletu, że dech zaparło mi w piersi. Zmusiłam się do wdechu, żeby nic po sobie nie dać znać, zdecydowałam się po odmowie karty na gotówkę. "Nie wiem, ile tam mam.". I w ten sposób zapłaciłam za podróż 5 razy więcej, niż za bezpośredni pociąg do domu.

Chciałam się jeszcze wycofać. Nawet nie użyję mojej zniżki na świeżą, lśniącą legitymacje studencką! Ale każdy wie, że trzeba swój tyłek godnie wozić.


Jestem w domu, Mary pisze mi smski (Mary jest naprawdę dobra w pisaniu smsów, to jej hobby, miewa dwa telefony albo telefon w piórniku, zawsze jest na bieżąco).

Robi sobie z nas jaja ta nasza uczelnia. Wydzwaniam przestraszona do dziekanatu czym mamy ćwiczenia - nie mamy. Czy mamy zajęcia - nie mamy. Mary goniła na testy językowe, których oczywiście nie było. A wykład  "Bezpieczeństwo Pracy i Ergonomia", którego akurat miało nie być - był.  Teraz, drogi UAM będzie odpowiadał za to, że nie pracuję bezpiecznie i ergonomicznie!

Z profesjonalnych esemesków dowiedziałam się też, że w końcu Budyń spał u tej Lachy w pokoju. Gruchali, gruchali, mówiłam, aż się ze sobą przespali. Nie, żeby mnie to jakoś interesowało, przeszkadzało, chociaż jak szukałam mieszkania nie chciałam mieszkać z parką.

Podkreślając moje singielstwo z wyboru, coraz mniej mnie nawet Słońce interesuje, jestem na nowej studenckiej drodze, teraz zmywam po sobie naczynia, co mnie interesuje jakieś zachodzące Słońce. Słońce, które gaśnie. Słońce, który nie jest gorący. Ależ mam tu możliwości metafor, wybiercie swoją ulubioną.

Wczorajszy dzień, dzień w domu spędziłam, z tego singielstwa (z wyboru), prawie cały w piżamie. Oprócz wyjścia po zakupy - malboro lajty, ryba filet, podpaski różane (o, XXI wieku, czego więcej można od ciebie wymagać niż różowych środków higienicznych??) trzymałam się ciasno moich piżama bottoms w kotki.

Chyba można mi wybaczyć, że na spacerze po zakupy, w czasie którego tak strasznie chciało mi się wrócić do łóżka, wszystko boli, słońce pali w sweter, nie mam makijażu, a mam na sobie jakąś 90s koszulkę z tygrysem nie poprawiam mamy mojej koleżanki, która mnie zagaduje i zagaduje, a do tego myśli, że jestem na Politechnice.

Co się będę tłumaczyć?
Jani.

2 komentarze:

  1. Ciekawi mnie po co te Malboro lajty? Czyżby ktoś tak nienaganny jak ty mógł zacząć palić?

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie, czuję się jak prawdziwy twardziel kupując papierosy. Wychodzi na jaw, że nie jestem twardzielem, jak mówię, że to dla Taty.

    Pozdro. :)

    OdpowiedzUsuń