dinosaurs roam the earth

dinosaurs roam the earth

środa, 3 sierpnia 2011

Ja, a 25 lat gwarancji na płastkie dno.

Mam fajnego kumpla z Warszawy, nazwijmy go Geograf.  Uwielbiam go, a łączy nas czystsza przyjaźń niż z każdym z moich kolegów. W naszej historii nigdy nie było romansów ani iskrzeń ani ze mną ani z Gruszką, czego nie można powiedzieć o chyba o 80 % naszych kumpli (trudno ich zdefiniować) i 100% naszych innych męskich frędów, bojfrendów, czyli przyjaciół.

Umówiłam się z Geografem na herbatę, spotkaliśmy się w McDonalds (zwołałam też Gruszkę i Rembrandta), a skończyło się na Piwie (na czymże innym??) na Barce (a gdzież indziej??).
W Maku na kasie stał akurat Jajek i częstował oklapłymi jak Macdonaldowskie frytki żarcikami, po drodze zaszliśmy po chińskie jedzenie z sosem Bolognese, którego nikt w końcu nie zmęczył, a wszyscy zrozumieli, dlaczego 0,5 kilo kosztuje tylko 6 zł (słownie pięć dziewięćdziesiąt dziewięć). A na Barce Pani po prostu chciała ogarnąć i przyniosła nam inne z kolei frytki, dobre zamówienie.

Przyjazd Geografa związany jest z ze zbliżającym się Woodstockiem,  odrobiną brudu, smrodu i ubóstwa w naszych poukładanych, lub mniej, życiach. Dla mnie Wood.. wiąże się z okazją do spotkania Słońca. Próbuję wplątać go w swój plan dnia, zaaranżować spotkanie. Pewnie wyjdzie jak zawsze. Spotkamy się i nic. - "I'll be waiting with a gun and a pack of sandwiches and nothig" Nie rzucę mu się na szyję, powstrzymam usta od obsypania go buziakami. Pewnie nawet się powstrzymam albo odstraszę od gadania. Och, czy on kiedykolwiek czuje jak nasze ręce przyciągają się siłą fizyczną, elektromotoryczną?

Więc Geograf miał jechać do Kostrzyna podróżą z problemami kolejowymi, żeby spędzić krótką, niewyspaną noc w nagrzanym namiocie, a ja zadzwoniłam do rodziców, pytając, czy mogę z nimi wbić się na tą kolację za darmo, co idą za to że mama odpowiedziała przez telefon na kilka pytań (Jak często Pani robi zakupy???). Dostaliśmy też tygodniowy  pobyt nad morzem. Kolacja okazała się marnym, twardym kotletem wśród prezentacji garnków i maszyny, która wszystko sieka i kroi. Prezentację prowadziła jedna z tych kobiet, na które najchętniej mówi się Ta Babka. Ta Babka najpierw mieliła i memłała i czyniła cuda na kiju przy pomocy blendera. Zupa, lody, majonez, nosorożce, wodospady. Dawała próbki, więc nie nudziło mi się. Po tym marnym posiłku z marną marcheweczkową surówą, która przypominała naszą naiwnośc,  prezentowała garnki, gary i patele. Co można robić, o jaki omlet. Tu przypalę mleko, tu nie przywiera.

W pewnym momencie wyciągnęła widza, gościa, który wyraźnie przyszedł tylko z żoną, próbował się wykręcić, że nie zna się na kuchni, ale pokazała mu jak szybko garnek się nagrzewa właściwie smażąc jego dłoń. Potem nie było już nic ciekawego, więc strzelałam oczami do najmłodszego faceta na sali.

Nie, nie zdecydowaliśmy się na żaden z Garów, mimo, że nic a nic do nich nie przywiera, a pokryte są diamentową otoczką,  za to spodobała mi się zupa ze zmielonego wrzątku z owocami.

Dajcie znać, że czytacie, albo że nie czytacie.
-Jani

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz