dinosaurs roam the earth

dinosaurs roam the earth

niedziela, 21 sierpnia 2011

Ja, a Roller Coaster.

Po mojej maturze, Mi spełnił obiecankę i zabrał mnie do niemieckiego Heide Parku. Pojechała z nami też dziewczyna Mi - Groszka i Rembrant, który wypełnił troszeczkę pustkę, czteroosobowy bilet i krępującą sytuację 2+1, tak zwaną sytuację piątego koła u wozu u boku szczęśliwego brata z lachą. Rembrandt był też moim współjeżdżącym , parą do wszelkich dwuosobowych atrakcji, do których oczywistą pierwszą parą była para. Rembrandt jest grzeczny, ale też małomówny. Spaliśmy u mojej Babci, której odpowiedziałam, że, nie, kolega nie jest sercowy, ale musiałam znieść trzy (słownie: trzy) docinki, o tym, czy będziemy razem spać.


Mi i Groszka są ładną parą typu Umciam-Ciarumciam, taką ze wspólnym przewodem pokarmowym i pasującymi szczoteczkami do zębów. Taką, która ciągle się nawzajem głaszcze i gładzi. Cieszę się szczęściem, jak wszyscy cieszą się szczęściem i interesują Groszką. Mi stał się teraz cały zamiast pół. Tylko czasami przykro bywa wtedy, kiedy rozmawiając ze mną, w czasie kiedy ja mówię zaczyna wymieniać cicho kilka zdań z Groszką, zupełnie olewając siostrę, matkę i resztę stworzeń zamieszkujących Ziemię dla swojego nowego Centrum Wszechświata. 
 
W Heide Parku trzęsie, wytrząsa i obraca. Wieje i wywija. Ja cisnęłam na wszystkie atrakcję. Byłam chętna jeździć cały czas, ponieważ jestem szczęśliwie pozbawiona choroby lokomocyjnej. Mogę się kręcić, bo z nikim nie kręcę. Podobały mi się różne atrakcje parku rozrywki: kolejki wyższe niż myślisz, kolejki szybsze niż myślisz, kolejki przewracające w głowie i facet, który stał przy stanowisku, gdzie można było wygrać wielką pandę, z którym wymieniliśmy długie spojrzenia, chociaż chyba był Niemcem.

Chociaż Heide Park mnie ubawił i rozerwał to Mi i Groszka tak przypominają mi o mojej sytuacji księżniczki w wieży, tyle że bez księcia, Słońce, Słońce, Słońce. Czasami miałam ochotę schować się pod własnym biurkiem, we własnym pokoju, a dziesięć minut po wyjeździe Mi i Groszki bałam się, że sąsiedzi zobaczą, że płaczę na spacerze z psem. 

Odebrałam telefon od Jajka, odmówiłam wyjścia na miasto, bo porządne dziewczyny wracają do domu przed 23.00 i nie zmieniłam zdania nawet jak powiedział, że będzie W. (który podrywał mnie całe liceum)  wraz ze swoimi przystojnymi kumplami (jeden z nich prawie pocałował mnie na urodzinach W., ale zrobiłam unik - Gruszka i Mama mówią, że trzeba było go pocałować, jak to one, a z innym zaśpiewałam całe 'Summer Nights' w duecie, a to było spełnieniem mojego marzenia).

Wieczór skończył się białym Martini (ile Martini ma kalorii???) i tym okrutnym filmem z Meg Ryan, którego tak nienawidzę.

Dzisiaj Mama i Tata robili sobie kawę. Ja powiedziałam, że też chcę, ale jak zwykle, jak Młoda Panna, zostałam zignorowana.
- Co z tą kawą? - wołam przez okno.
- Ja swoją wypiję - zapewnił mnie Tato.
- Och, macie już? - zamknęłam okno, ale otworzyłam je jeszcze raz -Jestem taka samotna!

2 komentarze:

  1. tak szczerze laska, to chyba troszke za wczesnie do marudzenia ze sie jest singlem... ja tam cieszylam sie wolnoscia do 25 roku zycia bez jakis stresow itp :)

    OdpowiedzUsuń
  2. :) Wiem, że jeszcze nie jestem starą panną, ale czasami trochę tęsknię.

    OdpowiedzUsuń