dinosaurs roam the earth

dinosaurs roam the earth

wtorek, 23 sierpnia 2011

Ja, a Mama.

- Mamo, ja bym jednak chciała zostać dłużej, wrócę sobie taksówką, albo ktoś mnie odwiezie! - skupiam się nad telefonem w pubie, gdzie spotkanie klasowe, przerodziło się w zwykłe spotkanie, właściwie w zwykłe wyjście na piwo w trochę świeższym towarzystwie.
- Dobrze, że dzwonisz, bo czekałam, żeby cie przywieźć - Mama miała według początkowego planu zabrać mnie do domu o 23.00, bo poszłam na tą imprezę chora (Jani, nie pij dzisiaj alkoholu), wzięłam moją ukochaną Aspirynę na wzmocnienie i czułam się dobrze, po to, żeby wyjść. - To o której będziesz? Koło północy?
- Najpóźniej o 1.00! - moi rodzice wpoili mi wczesne, kulturalne powroty do domu już dawno temu.
- Ok, tylko niech to będzie bezpieczne - Mama nie musiała mówić, ale miała na myśli, żebym jechała z kimś trzeźwym.

Na imprezie był kolega K., który opowiadał nam o zamieszkach w Bristolu, co było niezłą atrakcją wieczoru. Do domu w końcu odwiózł mnie W., ale tak jak powiedziałam dzisiaj Mamie, nie, nie pocałował mnie.

Lubie patrzeć, jak chłopaki jeżdżą samochodem. Wypływa wtedy z nich taka męskość, której nie spodziewałabym się wcześniej. Kręcą kierownicą z taką łatwością, mają nad wszystkim kontrolę. Ja wątpię, żebym tak mogła wyglądać prowadząc samochód.

Umówiłam się wczoraj z Rembrandtem w mieście koło 20.30, ale spóżniłam się pół godziny ze względu na sprawy rodzinne. Właściwie, ze względu na to, że dostałam od Rembrandta jeden news o Słońcu, który tak tragicznie mnie rozwalił, że uderzyłam w rynnę i  nie mogłam znaleźć na tyle smutnej piosenki Radiohead, żeby odpowiadała mojemu nastrojowi.



Mama, w kontekście też tego, że Mi i Groszki zdecydowali się zamieszkać razem głaskała mnie po plecach i przekonywała, że ja też sobie kogoś znajdę, że Słońce jest niski, (on nie jest niski Mamo!) ale ja nie mogłam już złapać regularnego oddechu. Że kupimy nowe dżinsy, że odszykuję się i na uczelni wpadnę na jakiegoś chłopaka i że zaprosi mnie na kawę. No, nie płacz, będziesz miała brzydką cerę.
- Będę całkiem sama w tym Poznaniu! Michał z Groszką, nawet nie będę mogła zajść do brata! Słońce daleko, Gruszka we Wrocławiu. Trzeba było iść do Wrocławia.
- Będziesz przyjeżdżać do nas na soboty.


 Uspokoiłam się, uspokoiłam oddech, zamalowałam opuchnięte oczy i ślady kataru, ubrałam w czarną sukienkę, (Mamo, użyć Twoich perfum Versace?) i poszłam.

1 komentarz:

  1. Spadną Ci książki, a tajemniczy książę pomoże Ci je podnieść. Jedna wymiana spojrzeń i...? ;) Dodaję do obserwowanych! :)

    OdpowiedzUsuń