dinosaurs roam the earth

dinosaurs roam the earth

niedziela, 25 września 2011

Ja, a ładny dzień na wyprowadzkę.

Dzisiaj wyprowadziłam się z domu.

Starałam się nie celebrować tego dnia specjalnie - nie myśleć o wszystkim, co robię pierwszy raz, ani o tym, co robię ostatni raz. Wczoraj, próbowałam delikatnie zasnąć, ale musiałam jakoś uczcić przepro- wyprowadzkę, która i tak jest tylko połowiczna, nie weekendowa.

W nocy kładę się w poprzek łóżka, machając nogami po ścianie i przychodzi mi ochota śpiewać sweet child o' mine. Podobno tą piosenkę amerykanie najczęściej śpiewają swoim dzieciom jako kołysankę.  Zastanawiam się, jaka w moim pokoju była najczęściej puszczana piosenka i o kim myślałam przed snem przez te lata.

Najwyraźniej sen dobrze mi nie robi, bo juz dzisiaj w samochodzie (w momencie ni-w-tę-ni-we-wtę) orientuję się, że nie wzięłam klucza do mieszkania. Panikuję, chcę wracać i w ogóle wydaje mi się, że chce do domu. Wydaje tak mi się pośród zabranych z domu skarbów, lampy, lustra, ciuchów i kosmetków i innych moich kochanych rzeczy upchniętych w aucie.

Może i rodzice bardziej by wyrazili swoją dezaprobatę, że nie wzięłam kluczy, gdybym nie zaczęła sama tak panikować.

Możecie w to nie wierzyć, ale każdy problem, kłopot, tarapaty kończą się. Człowiekowi, mi, często wydaje się, że nie miną, że jest to sytuacja bez wyjścia, przepaść nie do ominięcia, mur nie do przeskoczenia. O dziwo, jakoś sobie poradziłam.

Rodzice zostawiają mnie i nawet nie płaczę oglądając Glee, jak miałam to w planach. Myślę, że bardziej Mama się przejmuje, bo dzwoni i mówi mi, że mam poczęstować współlokatorów ciastem i przebrać się w dres.

Idę po Poznaniu wieczorem w ciepłej, dużej bluzie od brata (zakładam kaptur na głowę i czuję się jak hiphopowiec/hiphopowica), włączam iPoda, omijam smęty-sentymęty i myślę sobie, że jakoś sobie poradzę z tą całą wyprowadzką.

Jani

1 komentarz: